Polska miała mieć swój własny samochód elektryczny – dostępny cenowo, nowoczesny, konkurencyjny. Przez lata projekt Izera obrósł w mity, kontrowersje i memy, stając się symbolem niespełnionych obietnic. A jednak… temat wraca.
ElectroMobility Poland złożyło właśnie wniosek o 4,5 miliarda złotych z KPO, który może uratować projekt i wreszcie ruszyć z budową fabryki w Jaworznie. Co dokładnie się dzieje z Izerą i czy rzeczywiście ma jeszcze szansę na realizację? Sprawdzamy.
Spis treści
Zdjęcie: ElectroMobility Poland
Izera – skąd to całe zamieszanie?
„Polski samochód elektryczny” – to hasło od początku działało jak magnes. Miało być dowodem na to, że Polska nie tylko goni Zachód, ale wręcz ma ambicje, by zostać liderem elektromobilności w regionie. Projekt Izera – bo o nim mowa – został ogłoszony w 2016 roku przez ElectroMobility Poland, spółkę z udziałami państwowymi. Obietnica była prosta: stworzyć dostępny cenowo, nowoczesny samochód elektryczny, zaprojektowany z myślą o polskim użytkowniku.
Ale szybko okazało się, że łatwiej stworzyć wizualizację niż samochód. A jeszcze trudniej – zbudować fabrykę.
Od marzeń do betonowej pustki – kręta droga projektu
Pierwsze prototypy Izery – hatchback i SUV – zaprezentowano z pompą w 2020 roku. Estetyka? Przyzwoita. Wnętrze? Nowoczesne. Technologia? Miała pochodzić z zagranicy – konkretnie od chińskiego koncernu Geely, właściciela m.in. marki Volvo.
Mimo licznych konferencji prasowych, obietnic i medialnych zapowiedzi, fabryka w Jaworznie długo pozostawała tylko punktem na mapie. Na placu budowy do dziś stoi jedynie… tymczasowe ogrodzenie. Brak decyzji środowiskowej, trudności z finansowaniem i polityczne zawirowania sprawiły, że wielu ekspertów zaczęło mówić o „fantomie polskiej motoryzacji”.
W 2024 roku projekt niemal całkowicie zamknięto. Spółka EMP była zmuszona odpisać 244 mln zł jako straty, co dla wielu oznaczało symboliczny koniec marzeń o Izerze.
Nowy plan EMP: fabryka, hub i miliardy z KPO
Tymczasem w lipcu 2025 roku nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji. ElectroMobility Poland ogłosiła złożenie wniosku o dofinansowanie w wysokości 4,5 miliarda złotych z Krajowego Planu Odbudowy. Plan obejmuje budowę pełnoskalowej fabryki w Jaworznie, centrum badań i rozwoju oraz rozbudowę lokalnego łańcucha dostaw.
Prezes EMP Tomasz Kędzierski mówi wprost: „To ostatnia szansa dla Izery. Jeśli nie teraz, to już nigdy.” Fabryka miałaby rozpocząć produkcję do końca 2027 roku, a pierwsze pojazdy trafiłyby na rynek w 2028.
Czy tym razem się uda? Ryzyka i szanse
Problem w tym, że EMP wciąż nie podpisała kluczowych umów licencyjnych z partnerami technologicznymi. Wciąż nie rozpoczęto budowy, a projekt ma opierać się na środkach, które – jak wiemy – są obwarowane sztywnym harmonogramem realizacji i rozliczeń (tak działa KPO). Brakuje także silnej narracji rynkowej – obecnie konsumenci w Europie mają dziesiątki sprawdzonych, przystępnych cenowo modeli EV.
Z drugiej strony, przemysł elektromobilny to nadal przyszłość transportu. Każdy kraj UE rozwija własną infrastrukturę ładowania i politykę dopłat. Polska nie ma dziś żadnego „własnego” producenta samochodów. Z tego punktu widzenia – projekt Izera może mieć rację bytu, jeśli zostanie dobrze poprowadzony.
Dlaczego projekt Izera wciąż ma sens?
Izera może wypełnić lukę na rynku samochodów dla klientów flotowych i instytucjonalnych – segment, który dynamicznie się elektryfikuje. Własna marka daje również większą niezależność – zarówno w zakresie produkcji, jak i rozwoju infrastruktury ładowania.
Co więcej, budowa fabryki i centrum badawczo-rozwojowego oznaczałaby potężny impuls dla regionu – nowe miejsca pracy, rozwój usług towarzyszących i ożywienie przemysłowe.
Nadzieja? Tylko z domieszką sceptycyzmu..
Nie sposób nie zauważyć, że projekt Izera to historia zmarnowanego potencjału. Ale czy to znaczy, że należy go pogrzebać? Niekoniecznie. Jeżeli EMP otrzyma środki z KPO i skutecznie przeprowadzi proces inwestycyjny, Izera ma jeszcze szansę pojawić się na rynku. Jednak nie będzie to łatwe, a zaufanie społeczne – raz stracone – będzie bardzo trudne do odbudowania.